środa, 3 sierpnia 2011

Krakowskimi uliczkami...

Poniedziałek spędziłam zwiedzając w iście olimpijskim tempie (szybciej niż piekę i zjadam pleśniaki dziesięciominutówki) krakowski Kazimierz i Podgórze. Wierzcie lub nie, ale urban legends dotyczące rzekomego kryminału czającego się na ulicach Kazimierza mnie skutecznie od niego odstraszały. Każdemu życzę takiej przewodniczki jak moja, równie gadatliwej jak ja :D i z podobnym adhd do zwiedzania różniastych zaułków. Jeśli wydawało mi się do tej pory, że znam Kraków...no cóż. Nie znam ;-)
Antyczny rower elektryczny (?) ;)
Imprezowy rozkład jazdy pod Alchemią. Genialny sposób na rozpropagowanie informacji :D
Kłódki miłości - teraz dostępne już chyba w każdym polskim większym mieście ;)
Mam słabość do charakterystycznego światła przed deszczem i barwy nieba kontrastującej z tego typu elewacją budynków. Poza tym - makaroniarnia :D
Deszczowa, mglista panoramka...ulało nas nieźle. Wróciłam do domu po 21 i nie zdołałam jeszcze wyschnąć...
Złoty bawół, anyone?
...a to jest chyba moje obecnie ulubione zdjęcie, pomijając te portretowe ;-)

1 komentarz:

  1. Coś pięknego. Piękny Kraków, piękne zdjęcia. Jaka szkoda, że nie zdołałam jednak w tym roku wyjechać tam na kilka dni...

    OdpowiedzUsuń