Drugi raz w ciągu jednego miesiąca wybrałam się na koncert Ray'a Wilsona & The Berlin Symphony Ensemble. I nie żałuję :-) Od dawna mi się nie słuchało tak dobrze żadnego zespołu na żywo, a Ray i jego kontakt z publicznością w zupełności zaspokajają moją potrzebę kontaktu z artystą podczas występów - czego niestety, patrząc z perspektywy czasu, o Bellamym powiedzieć nie można. Co nie zmienia faktu, że na każdy najbliższy mi koncert Muse pojechałabym tak jak stoję ;)
Ray Wilson pojawia się w miejscach najmniej oczekiwanych, oprócz całkiem przewidywalnych miejsc grywa w miasteczkach małych, na kameralnych koncertach. W maju bawiłam się (hmm, na siedząco, ale za to przy doskonałym nagłośnieniu) w Chorzowie, przedwczoraj - na dniach Chrzanowa ;-)
Ray był ostatnim wokalistą Genesis, a po rozwiązaniu zespołu wrócił do swojej solowej kariery i zespołu Stiltskin. W telegraficznym skrócie; w ciągu dwunastu lat kariery nagrał sześć płyt, powołał do życia projekt Genesis Classic i od dwóch lat jest w nieustającej trasie koncertowej. W międzyczasie odnalazł w Polsce miłość i zamieszkał w Poznaniu ;)
Koncerty nazywane są : "Genesis Classic" wykonując kompozycje Genesis jak i Stiltskin z naciskiem na twórczość pierwszego zespołu, lub "Genesis vs Stiltskin" gdzie znaczną część setlisty stanowią utwory Ray'a. Raz trafiłam na "Symphony Ensemble" w wersji trio, przedwczoraj - na duet. Od czego to zależy to już nie wiem ;)
Pozostali członkowie zespołu też nie ograniczają się wyłącznie do występów z Ray'em; gitarzysta Ali Ferguson w ubiegłym roku wydał płytę The Windmills and the Stars. Chętnych do posłuchania odsyłam tutaj - bardzo ładny kawałek muzyki.
Biedny basista jak zawsze poszkodowany - zawsze z tyłu, choćby stawał na głowie i tak 99% słuchaczy nawet nie wychwyci linii basu w melodii ;) Lawrie MacMillan (na zdjęciu w tle) okazał się być przemiłym człowiekiem, który po koncercie porozmawiał z nami chwilę i chętnie dał się sfotografować ;) Notabene, w zespole jest także jego brat, Ashley MacMillan - gra na perkusji.
Skoro już jesteśmy przy rodzinie, to gitarzystą i wokalistą jest także Steve Wilson, brat Ray'a. Z tego co zauważyłam zwykle podczas koncertów wykonuje jedną z piosenek. 'He's got a perfect body, doesn't he?' ;)
1/2 duetu 2Be :)
...i w komplecie. Alicja Chrząszcz (po lewej) i Barbara Szelągiewicz (po prawej) występują zawsze z zespołem gdy wykonują repertuar Genesic Classic; na poprzednim koncercie ekipę zasiliły jeszcze dwie członkinie Berlin Symphony Ensemble, pochodzące z Niemiec.
Spodziewałam się tłumów na koncercie; niesłusznie. Udało mi się bez większego problemu stać w pierwszym rzędzie tuż przy bramkach, i nie musiałam do tego celu używać łokci ;) Na kilku lokalnych portalach spotkałam się z opinią, że było nadzwyczajnie mało ludzi na koncercie (prawdę powiedziawszy za bardzo byłam zajęta tym, co dzieje się z przodu by kontemplować sytuację za moimi plecami) ale przestało mnie to dziwić gdy jeden z "tambylców" był wyraził opinię, że nie ma to jak zespół Boys, bo jak grali w Libiążu to publiczność się bawiła jak miło.
I weź tu zaproś Ray'a...
Na samym końcu poczułam się zaskoczona jakąś pieśnią której nie znam (tzn. coś tam dzwoni ale są problemy z lokalizacją kościoła). Niemniej jednak wpadła w ucho i niezwłocznie muszę się dowiedzieć cóż to za hit ;)
Solsbury Hill, Solsbury Hill, SOLSBURY HILL! Czy już mówiłam jak bardzo kocham ten utwór? ;)
Od lewej do prawej: Filip Wałcerz (klawisze), Barbara Szelągiewicz (skrzypce), Steve Wilson (gitara prowadząca, chórki/wokal), Alicja Chrząszcz (skrzypce), Ashley MacMillan (perkusja), Ray Wilson (gitara, wokal), Lawrie MacMillan (gitara basowa, chórki), Ali Ferguson (gitara prowadząca, chórki)
Ray jest chyba jedynym znanym mi artystą który po niemal każdym koncercie wychodzi do publiki i chętnie podpisuje niezliczone ilości płyt. Moją też, mało tego - podpisał się też Ali :-)
Pytanie czy jeszcze kiedyś się wybiorę na ich koncert ma jedną odpowiedź.
Już sprawdzałam na ich stronie gdzie mogę ich ponownie posłuchać ;-)
Byłabym zapomniała o perełce ;)
+ gratis z soundchecku
...a teraz uciekam spać, bo wbrew pozorom między koncertami jeszcze studiuję...i nawet ponoć mam pięć egzaminów w sesji ;)
koncerty są niesamowte na żywo to jest kilmacik a nie tak w tv czy coś ;))
OdpowiedzUsuńNie ma co nawet porównywać :) "Niesamowite" to chyba najlepsze słowo by je opisać, to prawda! :)
UsuńWłaśnie, lepiej na żywo niż w tv to oglądać. Zazdroszcze kurcze. ;(
OdpowiedzUsuńNo to śmiało, wybierz się gdzieś :-) Na żywo jest bez porównania lepiej, no i zawsze można zweryfikować umiejętności :D
Usuń