poniedziałek, 10 grudnia 2012

Varsovie

Jeżeli można w jakiś sposób ocenić miasto na podstawie jednego spaceru wzdłuż jednej ulicy w najbardziej komercyjnej okolicy, to Warszawa mi się podoba.
Ostatnio byłam tam, mając szansę zobaczyć coś więcej, jakieś pięć lat temu. Niezbyt to już świeże wspomnienia, a w tych sprzed lat siedmiu pamiętam jedynie park i alejki, po których przesuwały się cienie rzucane przez korony drzew. I ten straszny upał.
W ten weekend, dla odmiany, było -10.
Nie zmienia to i tak faktu, że Warszawa mroźnym porankiem, tuż po 9, i tak robi wrażenie.
Już po wyjściu z hotelu było w oddali widać Pałac Kultury i Nauki. Stał się targetem wyprawy, jak się okazało - nie tak dalekim, ale jak na arktyczne warunki wystarczająco wykańczającym. Ten sam dystans pokonany dzień wcześniej taksówską kosztował nas 25zł...
Kraków przyzwyczaił mnie do relatywnie niskiej zabudowy, bo nie liczę tutaj tych dwóch czy trzech wysokościowców, którymi możemy się pochwalić ;) a z których to jeden aktualnie popada w ruinę i stanowi najbardziej atrakcyjną powierzchnię reklamową w mieście - stąd też chyba moja sympatia do tych wszystkich wysoookich budynków. Niektóre wtapiają się w zabudowę miasta lepiej, inne gorzej - wszystkie podobają mi się tak samo. Ale i na wszystkich wieżach widokowych musiałam być zawsze już od dziecka, więc chyba nie może być inaczej ;)
Jedyne co mnie rozczarowało to sławetne Złote Tarasy, bo są tak wbite między jeden budynek a drugi, że gdyby nie ten charakterystyczny dach mogłabym równie dobrze pobiec dalej i nawet ich nie zauważyć. A tak to by tradycji stało się zadość, nabyłyśmy magnes na lodówkę :-)
Chciałam dodać tu zdjęcie, które jest imho wyjątkowo udane, ale właśnie (zamiast np. położyć się spać mając w perspektywie wstawanie o 6) wciągnęłam się w bardzo ciekawy temat jakim jest zakaz fotografowania w wyżej wymienionych Złotych Tarasach i jestem lekko skołowana, bo nie wiem czy wstawiwszy tu dziś urocze zdjęcie pokrytej śniegiem szklanej bańki jutro u drzwi moich nie zastanę jakiejś firmy ochroniarskiej.
Bo nawet doświadczyłam hejtu pana ochroniarza w moją stronę, który nie chciał mnie opuścić dopóki ja nie opuściłam centrum handlowego, a coś mi się wydaje że jego marzeniem było zrobić z tego fajną akcję z pościgiem i wyprowadzeniem mnie z policyjną eskortą w ten nudny niedzielny poranek
Także żałujcie.
Macie za to Pałac Kultury
I może jeszcze kultury do kwadratu trochę, choć mam lekkie obawy bo nie wiem czy nie zrobiłam tego zdjęcia z jakiejś zakazanej strony chodnika
Co tak konkretnie było celem mojej wyprawy do Warszawy, zapewne dowiecie się wkrótce :-) 
Póki co - korytarz hotelowy załamany
Ale, zupełnie niczym w powiedzonku Stressed, depressed but well dressed - w wymarzonych jak dla mnie kolorach.
To, jak się okazało - jest świetlikiem w suficie jadalni. :)


A na sam koniec...mamy nowy specjał w kuchni polskiej. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz