środa, 31 sierpnia 2011

Analog(l)ove

Miałam kupić Zenita już w dwa lata temu. W grudniu.
Może to dobrze, że wtedy nie wyszło. Chyba przychodzi odpowiedni moment, kiedy człowiek chce nauczyć się czegoś więcej. Kiedy chce mieć maksymalną kontrolę i chce, żeby nie kusiły go automatyczne opcje. Pierwszy film to stres i nerwy, "oszczędzanie klatek" bo nagle myśli się nad każdym zdjęciem, które chce się zrobić. To podenerwowanie, zwłaszcza że mój pierwszy film się zerwał i częściowo naświetlił. Dostałam zdjęcia, które mają duszę. Mają ziarno, prześwietlone brzegi, mają czasem zamgloną ostrość. Są nieidealne.
I dlatego piękne.







4 komentarze:

  1. O, Arven i tutaj :) bardzo mi się podoba to miejsce, będę odwiedzać :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przypomniałaś mi o moim pierwszym filmie z Holgi, o tym, że zostały mi tylko 4 zdjęcia, bo ktoś myślał, że to zabawka, a otwarcie nie jest problemem. I o drugiej kliszy, również zepsutej z ciekawości. I o moich nerwach.

    A Zenit jakoś tak patrzy błagalnie z pułki.

    Zdjęcia rzeczywiście mają to coś. A przedostatnie najbardziej mi się spodobało.
    ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. oj zenita kocham. pierwsza klisza świetna, druga w ogóle nie wyszła - a pstrykana pół roku. teraz w trakcie trzeciej jestem :)
    piękne Twoje zdjęcia

    OdpowiedzUsuń