Młodzież i młodych dorosłych podzielić można z łatwością na dwie grupy - fanatyków teatru i tych, w których szkolne wycieczki zaszczepiły tak głęboką nienawiść do bezczynnego podziwiania poczynań aktorskich, że jako osoby samodzielnie zarządzające swoimi finansami i czasem wolnym w życiu już do tego teatru nie zajrzą.
To wszystko dlatego, że mało jest spektakli odpowiednich dla dzieci i młodzieży. Mało (ZBYT mało) jest spektakli, które wymagają od publiki aktywności. I tu w odpowiedzi na potrzeby młodych odbiorców pojawił się spektakl "Szalone Nożyczki".
Na Szalone Nożyczki można chodzić wielokrotnie. Bo zakończenie spektaklu zmienia się w zależności od decyzji publiczności, czyli to Ty - tak, właśnie Ty, możesz zadecydować o losie bohaterów. Jesteśmy raczej nieprzyzwyczajeni, po szkolnych doświadczeniach, do tego że ktoś nas pyta o zdanie w przypadku teatru. Zawsze nas po prostu sadzano, pogrążano w ciemnościach i delikatnie ignorowano. Ja na tym akurat spektaklu byłam dwukrotnie, za każdym razem w krakowskim teatrze Bagatela. Ostatnio - w ubiegłą niedzielę. I oba razy wspominam jako znakomicie spędzone dwie godziny :)
W dużej mierze za sukces odpowiada świetny dobór aktorów i ich doskonała gra - aktor, któremu w udziale przypadła rola właściciela salonu - Tonia Wziętego jest - skromnie mówiąc - fantastyczny. Pozostała część obsady jest jak dla mnie równie znakomicie dobrana, z Ewą Mitoń w roli Heleny Dąbek na czele. Część obsady pojawia się wymiennie, więc od ślepego losu będzie zależało na kogo traficie w roli wątpliwej reputacji Edwarda Wurzel czy głównego bohatera, Tonia. Ja widziałam Wojciecha Leonowicza i podtrzymuję swoją opinię o jego geniuszu ;-)
Wszyscy mogą czytać dalej, bo spoilerów nie będzie. Trudno napisać jak się spektakl zakończy, gdy finalna sekwencja nie jest za każdym razem taka sama ;-) Miejscem akcji jest zakład fryzjerski Tonia Wziętego o wdzięcznej nazwie Szalone Nożyczki. Publika jest świadkiem...zdawałoby się, fryzjerskiej codzienności. Pojawia się klient, jest trochę zamieszania, roztargnienia, szczypta dobrego humoru i DOSKONAŁA oprawa muzyczna ze strony gwiazdy muzyki klasycznej, Izabelli Richter. I to właśnie w rozwiązaniu zagadki związanej z morderstwem pani Richter pomaga publiczność. O tym kto jest mordercą decydują tylko i wyłącznie widzowie więc tak - możesz nareszcie wyjść z roli biernego widza spektaklu! :)
O niewątpliwie dużej popularności spektaklu świadczy średnia wieku...której nie ma. Przekrój waha się od lat dziewięciu do siedemdziesięciu dziewięciu, bez wyraźnej przewagi którejś z grup wiekowych. Sztuka trafia do tych całkiem małych, młodych i tych starszych - każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Rozbrajająca rola fryzjera Tonia, roztrzepanej Basi i niesfornych policjantów...idealnie zgrane. Co czyni ten spektakl, na początku niewiele różniący się od klasycznej komedii, tak niezwykłym?
Olbrzymim plusem jest gra na żywioł. Ciągła, nieustanna improwizacja zależna od poczynań i decyzji publiczności. Aktorzy elastycznie poddają się każdemu, nawet najbardziej szalonemu pomysłowi podrzuconemu przez widza, układają sprawnie historie, które łączą się w spójną całość. A widz się cieszy, zwłaszcza gdy wynikają z tego...dość zabawne i nietypowe historyjki ;)
Szalone Nożyczki to zdecydowanie idealny spektakl dla tych, którzy twierdzą że w teatrze musi być nudno a ich rola ogranicza się do biernego wyrażania zachwytów. Jeśli chcecie kogoś przekonać na nowo bądź zaszczepić w nim miłość do teatru - proszę bardzo, już wiecie na co ich zabrać. Potem można przejść do sztuk cięższego kalibru :)
Zdecydowanie polecam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz