sobota, 4 lutego 2012

"Wyprawa" Marka Kamińskiego. Na 5 z plusem.


Temat jest jak najbardziej na czasie, bo idąc wczoraj od przystanku do Lidla po drugiej stronie ulicy, miałam wrażenie że właśnie zdobywam biegun. Temperatura charakterystyczna dla okolic koła podbiegunowego, przenikliwy wiatr i równocześnie - ostre słońce jakoś nasuwały mi bezpośrednie skojarzenia z lodową pustynią.
Wydawałoby się, że polarnik ma do napisania książki ograniczone pole manewru. Mocno ograniczone. Lubimy przeżywać z kanapy niesamowite spotkania na obcych lądach, oglądać egzotyczne zdjęcia i trochę w duchu zazdrościć wylegującym się na śnieżnobiałych tropikalnych plażach autorom. Kiedy wygrałam książkę (z autografem ;) ) i dostałam w ręce obiekt ładnie wydany, na grubszych kartkach z lekkim połyskiem, z uroczymi ilustracjami (przywodzącymi na myśl Małego Księcia) przekartkowałam ją na szybko, licząc na opis jednej z licznych wypraw.
Otóż nic bardziej mylnego.
Marek Kamiński, który popularność w Polsce zyskał po zdobyciu - najpierw obu biegunów w 1995 roku, a potem po wspólnej wyprawie z Jankiem Melą, napisał niesamowicie głęboką, poruszającą książkę, która sięga o wiele dalej niż na bieguny Ziemi. Raczej dotyka biegunów naszej duszy. Podzielona na kilkanaście dość krótkich rozdziałów, z których każdy stanowi odrębną historię - choć integralną z poprzedzającą i następującą po niej opowieścią, daje się czytać z wyraźną przyjemnością, wydzielając sobie dawkę przemyśleń na dany dzień. Chociaż jeśli będziecie w stanie powstrzymać się od czytania dalszych rozdziałów, wyznaczę chyba jakąś nagrodę.
Spotkałam się z opinią, że w "Wyprawie" autor umieszcza pseudofilozoficzny bełkot którego po prostu nie da się czytać. Przyznam szczerze, że uważam taką opinię za bardzo krzywdzącą - to fakt, książka opisuje sporo powszechnie znanych prawd, ale ukazuje je w ładny, głęboki sposób poprzez pryzmat arktycznych doświadczeń podróżnika. Siedząc na kanapie nie jesteśmy, tak jak w przypadku innych książek podróżniczych, bombardowani feerią kolorów, festiwalem zdarzeń i eksplozjami dźwięków egzotycznych instrumentów. Wszechobecna cisza panująca na lodowych pustyniach skłania nas do wyciszenia; zaglądamy w głąb siebie, odkrywając pod szybkim czytaniem kolejnych linijek ukryty sens. Wydaje mi się, że właśnie w tej ciszy i spokoju, tak dalekiej od nachalnych i wciskanych nam euforii i przeżyć, kryje się magia tej książki. 
"Wyprawa" zabiera nas w podróż po własnym wnętrzu i pozwala odkryć, że tak często przeżywane uczucia jak smutek, samotność wśród ludzi, frustracja, też do czegoś prowadzą. To także znakomity przykład dla tych, którzy zniechęcają się, gdy nie widzą od razu efektów. Wszystkie wyprawy Marka Kamińskiego spotykały się na początku z oporem społeczeństwa, niedowierzaniem - a jednak dzięki silnej wierze i mocnemu pragnieniu dążenia do celu jakoś się udało osiągnąć - chociaż pośrednio - swoje postanowienia.
Zapewne gdybym nie sięgnęła - przypadkowo zresztą - po "Wyprawę" pewnie żyłabym w przekonaniu, że serwowane są nam tam podobne opisy przeżyć i krajobrazów jak w większości podróżniczych książek. Jest to jednak coś innego; taka magia książki, w której "będzie dobrze" jest poparte konkretnym doświadczeniem i świadomością, że czasem nawet tak znienawidzone przez nas słowa mają sens.

Z książki wynotować można dziesiątki ciekawych cytatów i myśli - z racji że mam swój egzemplarz pozakreślałam sobie wszystko,co ciekawsze. Wypiszę kilka swoich ulubionych...
"Być może dzieje się tak, że życie zatrzymuje nas w jakimś miejscu po to, abyśmy dojrzeli do realizacji swojego głębokiego celu, a gdy już dojrzejemy, wypuszcza nas z objęć i maszerujemy dalej we właściwym kierunku"

"Kiedy coś jest w nas słabe jak wątła roślina, która musi się przyjąć, trzeba najpierw pozwolić żeby idea okrzepła, wzrosła. Warto wtedy rozmawiać z ludźmi, którzy nie będą nas gasić, tylko wspierać."

"Gdy dochodzimy do punktu z którego możemy spaść, jest on także punktem z którego widać najwięcej."

"Życiowe spełnienie, dążenie do jego osiągnięcia nie polega na mnożeniu i konsumowaniu wrażeń."

"Na ile otoczenie pozwala dzieciom i młodym ludziom marzyć? A na ile przymusza ich do tego, żeby mieścić się w ramach określających sposób w jaki wolno nam marzyć?"

"Czy jest tak jak mówią inni, skoro nigdy tam nie byli?"

"Na ogół chcemy od razu odkrywać niezwykłe rzeczy, ale przy tej okazji możemy przeoczyć coś, co jest blisko nas, pod ręką."

A oto ten mój ulubiony, który chyba zawiśnie na mej Ścianie Chwały:
"Otoczenie chce człowieka zamknąć w swoim horyzoncie, a jeśli pojawia się ktoś, kto pragnie poza ten horyzont wyjść, reakcją Otoczenia jest negacja."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz