Nie ma wdzięczniejszych miejscowości niż uzdrowiska. Raz, że jest to niezastąpione miejsce do prowadzenia wszelkiego rodzaju socjologicznych obserwacji. Dwa, że życie tutaj toczy się kompletnie innym rytmem. Trzy, że to pewnie też kwestia sentymentu.
Krynicę odwiedziłam drugi raz w życiu; wiele się tu zmieniło na dobre, ale nie brakuje tu tendencji typowych dla państwowych uzdrowisk, czyli powszechnego rozkładu i rujnacji. Ale o tym więcej za chwilę.
Sercem każdej miejscowości uzdrowiskowej jest rzecz jasna główny dom zdrojowy, nie inaczej jest zatem w Krynicy. Boli to, że jak we wszystkich uzdrowiskach, które jeszcze nie przeszły w ręce prywatne, większość takich budynków jest mocno zaniedbana i straszy odpadającym tynkiem. Budynek powyżej może i nie straszy na pierwszy rzut oka, ale już widok z deptaku biegnącego po drugiej stronie jest paskudny. W większości chyba stosuje się zasadę, że o ile na głowę nie sypie się tynk, a nogi nie zapadają w schody, już jest dobrze i zasadniczo więcej remontów nie trzeba.
Wspaniały efekt daje piękna, ażurowa balustrada pociągnięta chamską olejną farbą ;) Oraz...
Drewniana (jak podejrzewamy) podłoga przykryta sztuczną, zieloną trawą. Tu docieramy do jednej z niewątpliwie najprzyjemniejszych atrakcji miejscowości uzdrowiskowych, a mianowicie do wieczorków tanecznych! Tadam. Zawsze warto, będąc w takim właśnie miejscu, udać się na jedno z takich spotkań. To właśnie tu można poczynić większość niezapomnianych obserwacji, przyjrzeć się najnowszym nurtom w modzie (zauważyłam, że w tym sezonie bardzo modna jest szalona opalenizna, której kolor na próbniku farb prawdopodobnie plasowałby się blisko dzikiego oranżu z domieszką mocno nasyconej ochry).
To jest podobno muszla koncertowa. Mówię podobno, bo obiekt kryjący się pod tą nazwą zwykle kojarzył mi się z czymś dość rozbudowanym, gdzie bez problemu mieściła się orkiestra (no może nie w pełnym składzie, ale powiedzmy że sporo tam wchodzi muzyków z instrumentami). Tam po prawej w kącie widać kawałek pijalni, więc mniej więcej w tym miejscu - ale nieco z przodu - stała pani sprzedająca kartki i znaczki pocztowe. Wierzę, że miała niemały ubaw, kiedy pieczołowicie umieszczając na swoich kartkach pocztowych pieczęć z podobizną Jana Kiepury, spytałam ją gdzie też znajduje się ta cudowna muszla...
Trwał właśnie coroczny festiwal im. Jana Kiepury, więc codziennie w południe w tzw. "hołdzie" patronowi festiwalu jedna z gwiazd śpiewała JEDEN utwór. Za pierwszym razem zdarliśmy podeszwy, żeby zdążyć na czas na ten performęs, ale okazało się że to, na co wszędzie tak bardzo zapraszają, to jeden jedyny utwór, po którym na scenę wkraczał pan konferansjer i przez kolejne kilkanaście minut namiętnie zapraszał na wieczorny koncert. Problem był w tym, że bilety na koncert kosztowały 70 lub 120 zł. A to, umówmy się, nie jest kwota którą radośnie wysupła z portfela ani przeciętny, zainteresowany muzyką w stopniu średnim człowiek, ani tym bardziej przebywający w Krynicy na wczasach z NFZtu kuracjusz.
Występ z dnia ostatniego. Przed śpiewem o 12 można było wejść na spotkania z gwiazdami festiwalu - to akurat inicjatywa bardzo fajna, byliśmy częściowo na jednym z nich i było bardzo, bardzo sympatycznie :)
Stary Dom Zdrojowy od tej nieco mniej reprezentatywnej strony (choć z góry niedostatków i braków w tynku nie widać, więc prezentuje się imponująco). To na samym dole to "Galeria pod Kasztanem", choć po kasztanie pozostał już tylko pień w tym murowanym okręgu.
Pijalnia jest teraz remontowana, więc wodę można zdobyć wyłącznie w Starych Łazienkach Mineralnych albo w Starym Domu Zdrojowym (choć tam dostępna jest tylko ta o wdzięcznej nazwie Mieczysław). W ciągu dnia pawilon jest nieoświetlony, ale wieczorem można do niego zajrzeć i poobserwować nowo zasadzoną roślinność tropikalną. Wygląda jakby luksusowo :-)
Stare Łazienki, gdzie obecnie można zakupić (hehe, piękne czasy kiedy cudowna woda w uzdrowiskach była za darmo) trzy czy cztery rodzaje wody. Dla hardkorowców Zuber, choć ma podobno boskie właściwości. Rozbrajająca kartka mówiąca o tym, że kwiatków cudowną wodą NIE należy podlewać, poniekąd świadczy chyba o walorach smakowych (a przede wszystkim zapachowych) wód.
Park Zdrojowy, również znakomite miejsce do obserwacji. Po prawej widać fontanny, gdzie kilka razy w ciągu dnia są pokazy na modłę światło i dźwięk, więc można posłuchać i popatrzeć na taneczną wodę w kolorach tęczy. Najlepiej wybrać się dopiero, kiedy jest już całkowicie ciemno, tj. na początku sierpnia najlepsze do obserwowania są pokazy ok. 21.
***
Nawiązując do remontu pijalni - niektóre z obiektów nie miały tyle szczęścia. W naszym kraju bardziej opłaca się budować nowe, niż inwestować w remont starych budynków. Te lepiej zostawić, dopóki same się nie rozpadną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz