Już z zewnątrz hostel robi przyjazne wrażenie - na parterze znajduje się Degustatornia, a bocznymi drzwiami wchodzi się do właściwego hostelu. Naciskasz przycisk, a potem - dokładnie obejrzany przez oko kamery Wielkiego Brata ;-) jesteś wpuszczany do środka. I wchodząc po schodach natykamy się na pierwszy, genialny zresztą, wynalazek. W Polsce jak się idziemy gościć, to mamy tradycję zaprzeczania z grzeczności. "Ależ nie zdejmuj butów!" "No co Ty!" "No pewnie że nie, nie żartuj!" "Eee tam, zdejmę.." W hostelu nas po prostu o to grzecznie proszą ;-)
Nie wiem czy to kwestia tego, że wszyscy śmigają po hostelu boso, czy ogólnie przyjaznej atmosfery, ale jak człowiek tak sobie biega w skarpetkach, to się od razu czuje bardziej jak w domu. I jeszcze jedna zaleta - nie ma zgrzytającego piachu! Wieelki plus :-) Buty zostawia się na półpiętrze po wejściu...
Common Room tętni życiem od siódmej rano :D Śniadanie jest wliczone w cenę noclegu i dostaje się w tejże cenie do wypęku chleba, masła, sera żółtego, szynki, serków topionych i dżemów. Pierwszą kwestią, o której poinformował nas jeden z Panów prowadzących hostel to właśnie fakt, że śniadanko jest dostępne i zacz co, to trzeba się najeść :-) Do dyspozycji gości jest także toster, czajnik elektryczny, nieskończona kolekcja kubków, kuchenka mikrofalowa i dwupalnikowa płyta. W niewielkiej lodówce są dobra zakupione przez gości - każde opatrzone naklejką z datą zakupu. Na wyposażeniu są talerze, garnki, patelnie...więc jeśli macie rano ochotę na poimprezową jajecznicę to nic nie stoi na przeszkodzie ;-) Produkty do szatańskiej kawy też są w pogotowiu. W samym Common Roomie można skorzystać z Internetu lub wyłożyć się na duuużych i bardzo wygodnych kanapach.
Stanowiska Internetowe i produkty śniadaniowe - pod spodem moja walizka, jak ktoś widział jejmość spowitą w czarny płaszcz ciągnącą za sobą różową walizkę w Hibiskusy podczas Blog Forum Gdańsk to byłam to właśnie JA ;-)
Książki na wymianę...od kryminałów po romanse i poradniki ;)
Mama nocowała w pokoju Sportowym ;-) Bo ciekawą rzeczą w Happy Seven jest to, że każdy pokój jest urządzony tematycznie. Kilka z nich zwiedziłam dzięki uprzejmości jednego z Panów :-) do kilku pojedynczych nie udało mi się zajrzeć, bo były zajęte. Sport jest akurat pokojem trzyosobowym, z dużym łóżkiem i jednym pojedynczym. I z odjazdową dekoracją! (pościel nietematyczna została akurat wzięta z innego pokoju) Pokoje są duże, przestronne, z fajnym widokiem :)
Zajrzałam jeszcze do wieloosobowego pokoju z wystrojem podróżniczym - odjazd ;)
Dodatkowe pięć gwiazdek dla hostelu za czystość w łazienkach. Naprawdę, byłabym skłonna stwierdzić że czasem w hotelach można się natknąć na gorsze warunki.
Happy Seven Hostel
ul. Grodzka 16
80-841 Gdańsk
ul. Grodzka 16
80-841 Gdańsk
Ach, cudny jest!
OdpowiedzUsuńWalizkowy pomysł zapamiętam.
Zachciało mi się Gdańska. Bardziej niż kiedy oglądam zdjęcia starówki.
;)
będę wiedziała gdzie przenocować moich gości jak zabraknie miejsca w moim domu!! Super miejsce bo ostatnio szukałam miejsca noclegowego dla znajomych.
OdpowiedzUsuńA ja jestem z Gdańska i uwielbiam Degustatornię! Hostel wygląda świetnie, aż szkoda, że jest akurat w 'moim' mieście :)
OdpowiedzUsuńJa polecam hostel "Kogut czy Kura" 10 minut piechotą od morza. Jest tani, a wszystko w nim jest nowiuśkie. Ruszyli 3 tygodnie przed moim przyjazdem. Widać, że właścicielom zależy. Starają się, ale nie są nachalni. Czuć w ich hostelu młodość i świeżość. Bliskość morza także jest atutem. Fakt jeszcze nie jest oznakowany, ale szyld miał być na dniach.
OdpowiedzUsuńPolecam !